Projekty ze smakiem / Projects with taste: Kulinarna podróż za różnymi smakami blisko domu …..

Nie każdy ma czas oraz środki pieniężne aby podróżować po świecie. Zwiedzać ciekawe miasta i próbować lokalnych potraw. Ja osobiście kocham podróżować tak samo jak dobrze zjeść, ale żeby spróbować jakieś potrawy z innej części świata niż Polska to wcale nie muszę tam być. W poniższym felietonie pokażę Wam, że nie trzeba daleko od domu szukać doznań smakowych. Na warszawskim Ursynowie można przeżyć kulinarną przygodę bez paszportu, bez pakowania walizki i za nasze skromne złotówki. W swoich poszukiwaniach miejsc z różnych zakątków półkuli ziemskiej odwiedziłam sporo lokali w dzielnicy Ursynów. Wybrałam cztery restauracje, które dla Was opiszę. Ponieważ w małym stopniu mnie urzekły i zrobiły na mnie pozytywne wrażenie.

Na Ursynowie są dwie lokalizacje z kuchnią bałkańską. Jedna nie daleko stacji metra Stokłosy – „Bałkański kocioł”, a druga na ulicy Belgradzkiej do czego nawiązuje nazwa lokalu „Mały Belgrad”. Ja odwiedziłam tylko jedno z tych dwóch miejsc. Pierwszym miejscem odwiedzonym przeze mnie jest restauracja „Bałkański kocioł”, która oferuje swoim klientom kuchnię śródziemnomorską. Restaurację odwiedziłam do tej pory kilkakrotnie i za każdym razem byłam zadowolona. W menu restauracji znajdziecie dania z jagnięciną, baraniną i owocami morza. Jest też oferta potraw dla osób, które nie jedzą mięsa. Wystrój restauracji jest prosty. Króluje głównie drewno i pastelowe kolory na ścianach. Mocnym akcentem jest czerwono – czarna ściana w jednej z części lokalu. Dodatki wystroju są regionalne, lekko folklorystyczne, ciepłe oświetlenie, sporo poduszek oraz tkanin to wszystko jest spójne i sprawia wrażenie przytulności. Nie tylko wystrój lokalu zabiera nas do jakieś małej, chorwackiej restauracji nad Morzem Śródziemnym, ale również menu. Menu jest krótkie i czytelne, wykonane w prosty sposób. Jego atrakcją są nazwy dań i napojów w chorwackim lub serbskim języku (z braku wiedzy nie jestem w stanie dokładnie tego stwierdzić ;). Chciałam zabłysnąć, ale nie uda się :P).
Na samym początku dostaliśmy pieczywo z pastą warzywną. Taka darmowa przystawka zawsze mile widziana. Nie do końca byłam w stanie odgadnąć wszystkie składniki pasty, ale jej smak był znakomity. Pieczywo było świeże i chrupiące, a pasta bardzo dobrze przyprawiona. Był to dobry starter na pierwszy głód w oczekiwaniu na zamówione danie. Miałam przyjemność spróbować kilku dań, m.in: grillowany camembert, podany z kaszą bulgur, grillowanymi warzywami i sosem ananasowo-pomidorowym oraz krewetki duszone w sosie pomidorowym z konfiturą z róż. Do picia wybrałam domowy ayran ze świeżą miętą oraz jako smakoszka kawy – kawę po serbsku parzoną w tygielku, towarzysząca mi osoba zamówiła do picia białe wino riesling (woda gazowana, limonka, cytryna, mięta oraz kruszony lód), którego również mogłam skosztować. Po skonsumowaniu zamówionych dań, na deser zamówiliśmy ciastko na spółkę. Był to delikatny tort z mokrej bezy, przekładany masą kawową i musem truskawkowym. Dania są spore nie do przejedzenia dla jednej osoby. Wszystko było świeże i smaczne, kompozycja smaków bardzo dobrze dobrana.

Restauracja Bałkański kocioł to ursynowska knajpka z pyszną kuchnią tworzoną w oparciu o świeże produkty. We wewnątrz panuje niezwykły klimat, obsługa lokalu bardzo miła i profesjonalna. Kelnerki uśmiechnięte, dbają o klienta i jego zadowolenie. Nie tylko ja, ale również moi znajomi są zachwyceni tym miejscem. Wiemy na pewno, że jeszcze tu wrócimy i mogę Wam szczerze polecić tą restaurację.

*****

Kolejną restauracją, którą odwiedziłam i byłam zadowolona była restauracja Gaumarjos, która oferuje swoim klientom kuchnię gruzińską. Restauracja ma dwie lokalizacje, jedna mieści się w Piasecznie, a druga na Ursynowie. Na obiad wybrałam się tam z przyjaciółmi, byliśmy w lokalu na Ursynowie. Restauracja oferuje spory wybór dań, są potrawy mięsne, ryby oraz dania wegetariańskie. Ale w karcie przeważają dania mięsne, więc weganie nie będą mieli zbyt dużego wyboru. W sumie to żadnego :/. Przyznam szczerze, że o wystroju i klimacie jaki panuje w środku restauracji nie napiszę wiele. Wynika to z tego, że w restauracji Gaumarjos do tej pory byłam tylko raz i siedziałam na zewnątrz, więc nie miałam okazji przyjrzeć się wnętrzu (nadrobię to następnym razem ;)). Z tego co widziałam to w środku panują pastelowe, raczej jasne kolory i drewno. Przy wejściu do restauracji jest ściana z winami, która robi wrażenie.
Swoją degustację rozpoczynaliśmy od przystawek, a że do restauracji wybrałam się z kilkoma osobami to mogłam spróbować kilku pozycji z karty. Z przystawek wybraliśmy roladki z bakłażana nadziewane pastą z orzechów włoskich ze świeżą kolendrą i owocami granatu oraz z przyprawami gruzińskimi, kulkę szpinakową z pastą z orzechów włoskich ze świeżą kolendrą i pestkami owocu granatu, czebureki – duży piróg smażony na głębokim oleju z mielonym mięsem w środku oraz chaczapuri – okrągły placek z ciasta drożdżowego nadziewany mieszanką serów (prosto z pieca) podany z sosem pomidorowym. Wszystkie przystawki zamówiliśmy po jednym, poprosiliśmy o podanie ich w tym samym czasie. Podzieliliśmy wszystko na cztery porcje, tak aby każdy mógł spróbować zamówionych dań. Po przystawkach każdy z nas wybrał inne danie główne, których również mogłam trochę skubnąć. Ja wybrałam lulakebab, czyli kotleciki z mięsa mielonego z ryżem, sałatką z marchewki, marynowanymi buraczkami z octem balsamico i świeżą kolendrą. Moi towarzysze zamówili: tolma paprykowa – papryka faszerowana mięsem mielonym w sosie pomidorowym przyprawiona świeżą kolendrą oraz przyprawami gruzińskimi, tolma – gołąbki w liściach winogron z sosem jogurtowo-czosnkowym, czanachi – jagnięcina w warzywach przyprawiona świeżą kolendrą oraz przyprawami gruzińskimi. Porcje dań były spore jak dla dwóch osób, a nie jednej. Smak potraw był dobrze wyważony, dania zachęcały wyglądem oraz zapachem. Do picia mamy wina i inne napoje zimne lub gorące. Mimo przejedzenia się po przystawkach i głównym daniu wzięliśmy również desery na spółkę. Pokusiliśmy się na ciasto miodowe oraz napoleonkę. Oba ciasta były bardzo smaczne.

Podsumowując wszystkie dania w restauracji Gaumarjos są naprawdę smaczne i przybliżają nam kuchnię gruzińską. Jeśli macie ochotę zapoznać się z smakami Gruzji to warto wstąpić do tej restauracji. Polecam :)!!!

*****

Gdy zbliża się zima, na zewnątrz jest chłód, szaro i ponuro, polecam Wam kuchnię na rozgrzanie się. Dania z kraju gdzie słońce świeci przez cały rok. Trzecią restauracją jaką odwiedziłam była restauracja meksykańska „Kawa i chili”. Akurat tego wieczoru było zimno i wietrznie.
Lokal wygląda nie pozornie i słabo rzuca się w oczy dla osób przechadzających się ulicą, ale w środku mamy klimat jak z meksykańskiego saloon. Ma się wrażenie, że przenosimy się do Meksyku z dawnych lat i zaraz do środka wejdą kowboje. Będzie bijatyka, strzelanina i rzucanie krzesłami. Wystrój lokalu ma klimat, dominują w nim meksykańskie akcenty jak: kolorystyka oraz materiały. Na spróbowanie dań w restauracji „Kawa i chili” wybrałam się z przyjaciółkami – miałyśmy babski wieczór. Dania oferowane w karcie, nie wiem czy idealnie oddają smaki Meksyku, ale coś na pewno mają z nim wspólnego jak ostrość, niektóre dania są bardzo, bardzo pikantne. Jako przystawkę wzięłyśmy nachos kukurydziane z salsą z czerwonych pomidorów. Była to smaczna przekąska, naciosy były świeże i kruche, a salsa umiarkowanie pikana. Na główne danie każda z nas wzięła co innego. Jedna z moich koleżanek wzięła zupę Sopa de frijol. Jest to zupa z czerwonej fasoli z dodatkiem kolendry. Była rozgrzewająca, smaczna i zaskakująca w smaku. Wszystkie próbowałyśmy i byłyśmy pod ogromnym wrażeniem. Ja wybrałam tortillę z grilowanym kurczakiem z warzywami i salsą czosnkową. Moja druga koleżanka wybrała danie encilada w wersji wegetariańskiej. Mogłam jej danie trochę spróbować i przyznam, że oba dania z tortillą nie były złe, ale brakowało im tzw. „kropki nad i”. Do picia pokusiłyśmy się na drinki. Ja wybrałam Margaritę limonkową, oraz jedną kolejkę tequili gold z solą i limonką.

Lokal nie do końca zabrał nas do Meksyku, ale miał swój urok. Dania nie najgorsze choć mogło być lepiej. Muszę przyznać, że drinki były ze wszystkiego najlepsze :). Mimo to i tak polecam Wam odwiedzenie tej restauracji zwłaszcza gdy jesteście wielbicielami pikanego jedzenia, w tym lokalu na pewno doznacie ostrości na języku.

*****

Każdy z nas czasem ma nieodpartą chęć zjeść coś niezdrowego. Ale ile razy można zmawiać pizzę lub fast fooda. Ja Wam polecam wybranie się do restauracji „Boys meat Girls” na spróbowanie prawdziwej kuchni amerykańskiej. Już zewnątrz widać jakie dania oferuje restauracja, a wnętrze lokalu tylko to potwierdza. Od progu przenosimy się za wielką wodę. Wystrój może nie jest wyszukany, ale ma swój nieodparty urok w prostocie. Jest surowy, trochę męski z amerykańskimi elementami w stopniu umiarkowanym. W karcie menu jak przystało na ten region jest sporo dań z mięsem i są oczywiście hamburgery z frytkami :). W tej restauracji byłam dwa razy i myślę, że jeszcze ją odwiedzę. Do tej pory spróbowałam z przystawek: bmg steak tartare, cal cal oraz quesadillę. Z głównych dań to za pierwszy razem zamówiłam hamburgera cowboy, a za drugim sałatkę house salad. Moi znajomi próbowali chili con carne, pozycję z działu classic steak oraz danie o nazwie monterey i byli zadowoleni z wyboru. Wszystkim nam wybrane dania smakowały. Osobiście jestem bardzo zachwycona, najbardziej ze wszystkiego smakuje mi danie cal cal – to młode kalifornijskie kalmary smażone na złoto i podawane z sosem czosnkowym. Obsługa lokalu bardzo miła i profesjonalna. Ogólnie tej restauracji niczego nie można zarzucić, jedyne co mi przeszkadza tylko to, że do rachunku od razu doliczane jest 10% za serwis. W takim przypadku jako klient miałam problem z napiwkiem – zostawić czy nie zostawić, bo przecież już został doliczony do cen na rachunku. Może tak jest w restauracjach w Ameryce, ale ja osobiście chcę sama decydować czy dać napiwek obsługującej mnie osobie czy nie – nie lubię mieć tego narzuconego z góry, ale to kwestia gustu. A jak wszyscy wiem z gustem się nie dyskutuje :).

Gdy nie stać nas na podróż marzeń z braku czasu lub funduszy to jednym ze sposobów na przeniesienie się w inne miejsce choć na chwilę jest kuchnia. Podróż przez smaki kuchni innej niż kuchnia polska. Polecam Wam spacer po warszawskich ulicach na Ursynowie i zajrzenie, do któregoś z powyższych lokali. Wybrana restauracja polecana przeze mnie może nas przenieś nawet w bardzo odległe miejsce. Wierzcie mi nie będziecie żałować :). Zachęcam Was też, żebyście sami poszukali swoich miejsc …..